Komentarze: 0
Związki, jak dla mnie to chore zjawisko, nad którym nikt nie ma kontroli. Zazwyczaj coś się zaczyna, a następnie nadchodzi koniec, w najmniej oczekiwanym momencie. Gdy się zaczyna, myślimy „tak to właśnie ta osoba, wielbię ją”. Faza ta trwa przez kilka tygodni, następnie przychodzi codzienność, problemy przygniatające nas z ogromną siłą i gdy już poczujemy, że nie mamy sił, wtedy zjawia się ona, nasza miłość, którą jeszcze tak niedawno wielbiliśmy, mówimy „nie dziś”, „nie mam czasu”, ale dla niej to za mało, miłość potrzebuje czasu i poświęceń.
W dzisiejszym społeczeństwie ludzie szukają na siłę „drugich połówek”, żeby pokazać przed znajomymi, że są Diego Maradoną podrywu oraz klasy i stylu. Mnie osobiście to przeraża. Nie liczą się dziś uczucia, tylko ciuchy, które ktoś nosi i wygląd, bo przecież wstyd będzie się pokazać z kimś, kto np. ma aparat na zębach, przecież jak to będzie wyglądało i co ludzie pomyślą. Jeśli już powstanie taki związek to z góry skazany jest na niepowodzenie, jak śpiewał Igor Herbut „nic z tego nie będzie”, lecz carpe diem… Po co myśleć co będzie później, teraz jest super, zdobyłem tę osobę, teraz trzeba się nią tylko pochwalić i nacieszyć sukcesem, ale tak żeby nikt nie widział i nie myślał, że to było dla mnie trudne. Po kilku tygodniach następuje znudzenie, takie osoby, które szukają „miłości” na pokaz nie myślą o miłym spędzaniu czasu, pielęgnowaniu tego uczucia, bo przecież go nie doświadczają. W tym właśnie momencie nadchodzi ważny proces, osoby te nie walczą o związek, może niektórzy z lekką nutką chęci pytają się „czyli to już koniec?”, jest to według mnie spowodowane przyzwyczajeniem, a w głębi duszy nadal jest ten sam brak uczuć. Zdarzają się ludzie, którzy nie zdążyli się pochwalić wszystkim swoją zdobyczą, więc walczą obiecując cuda, lecz są to słowa rzucane na wiatr, ale że płeć piękna ulega marzeniom o idealnej miłości, związki trwają jeszcze jakiś czas, lecz miłości nie przybywa. Osoby te znacząco różnią się od osób, które znalazły prawdziwą miłość i za wszelką cenę chcą ją pielęgnować, nie jest dla nich najważniejszym fakt pokazania się z drugą osobą, na zasadzie pochwalenia się. Ważna jest dla nich bliskość, możliwość zwierzenia, obdarowanie prawdziwym ciepłem swego serca drugą osobę. Związki takie trwają aż do śmierci, to można zdefiniować jako prawdziwy związek. Pewnie widzieliście nie raz na ulicy pary tulące się mocno, całujące co krótką chwilę, uczęszczające do miłych, spokojnych miejsc, gdzie mogą spędzić ze sobą wspaniałe chwile, to na pewno były osoby z drugiej z kategorii opisanych przeze mnie ludzi.
A co dzieje się z osobami, które, jak wcześniej wspomniałem, podtrzymują swe wymuszone związki, poprzez obiecywanie zmian i trosk względem drugiej osoby? Trwają jeszcze kilka tygodni, czasem miesięcy, ale tylko dlatego, że osoba która pragnie prawdziwego uczucia drugiej połówki względem siebie, żyje nadzieją, są to zazwyczaj kobiety. Już od lat wiadomo, że są one bardziej uczuciowe od mężczyzn, co oczywiście nie oznacza, że nie ma takich mężczyzn. I takie kobiety żyją nadzieją na lepsze jutro, niestety ono nie nadchodzi. Nadchodzi za to wielki zawód i smutek ze strony osoby poszkodowanej, można powiedzieć, wykorzystanej. Nie wie ona co ze sobą zrobić. Łzy cisną się same do oczu. Gardło ściska coraz bardziej. A Maradona biega po mieście i szuka nowej ofiary. W takich sytuacjach jest mi wstyd, że jestem facetem. Niestety nikt nie jest w stanie tego zmienić…
Miłość to nie zabawka, kobieta to nie zabawka, ludzie to nie zabawki, ani obiekty, którymi można imponować. Niestety w dzisiejszych czasach wiele osób, zazwyczaj mężczyzn, nie rozumie tego i wydaje mi się, że nie zrozumie. Czasami zastanawiam się co musiałoby się stać, żeby chociaż ¾ związków trwało chociaż kilkanaście lat i nie wiem, po prostu wydaje mi się naturalne, że jeżeli się z kimś „wiążemy” to zamierzamy spędzić z tą osobą całe życie. Oczywiście są związki, które przetrwały nawet około pięćdziesięciu lat i trwają nadal, ale są to wyjątki w dzisiejszym świecie. Ludzie, którzy trwają przy sobie tyle lat, doznali wielu bólów i cierpień, zarówno fizycznych jak i psychicznych, dzięki temu nie mają ochoty na marnowanie czasu, na puste związki, oraz nie chcą doświadczać więcej bólu, dość się już nacierpieli. Najbardziej boję się tego, jak będzie wyglądał świat miłości za kilkadziesiąt lat, niestety może to nie być świat miłości, lecz królestwo obłudy. „Troski i błędy uczą odczuwać spokój jako szczęście”- Stefan Żeromskim, myślę, że tego również powinny doświadczyć osoby mające taki sam obraz związków jak opisani przeze mnie ludzie, którym zależy na ilości zdobytych osób, a nie jakości uczucia. Najgorsze jest to, że osoby niewinne całej sytuacji, zauroczone, przeważnie kobiety, strasznie przez to cierpią.